- Siedem ofiar śmiertelnych to osoby, które zginęły na miejscu. Jednak te nasze statystki nie uwzględniają osób, które zmarły w wyniku zatrucia już po przewiezieniu do szpitala – mówi st. bryg. Andrzej Szcześniak, komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej. – W całej Polsce w tym roku zginęło sto osób, kolejnych dwieście zmarło w szpitalach.
W spotkaniu w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim dotyczącym zagrożenia zatrucia tlenkiem węgla obok strażaków wzięli udział m.in. ratownicy medyczni i szef spółdzielni kominiarskiej.
- Każda okazja jest dobra by przypominać o zagrożeniu zatruciem w sezonie zimowym. Jest coraz cieplej, mimo to przed nami jeszcze co najmniej półtora miesiąca okresu grzewczego – mówił wojewoda Marek Skorupa.
Ryszard Mazur, prezes Spółdzielni Kominiarskiej, przedstawił całą listę ludzkich zaniedbań, które mogą przynieść tragiczny efekt.
Po pierwsze, zaniechania w konserwacji przewodów kominowych i piecyków gazowych. To wyeksploatowane urządzenia gazowe są najczęściej źródłem trującego tlenku węgla.
Poza tym, mieszkańcy często zaklejają kratki wentylacyjne, aby ograniczyć ubytki ciepła.
- Temu samemu służy wymiana okien na nowe, na ogół plastikowe. Równocześnie szczelne okna niemal całkowicie ograniczają wentylację, a tym samym zwiększa zagrożenie – mówi Ryszard Mazur.
O wzroście zagrożenia w okresie zimowym świadczą także statystyki pogotowia ratunkowego. Między lutym a wrześniem ratownicy byli wzywani do zatruć tlenkiem węgla 64 razy. Natomiast od października do stycznia interweniowali w podobnych przypadkach aż 104 razy.
Ratownicy medyczni podkreślali: tlenek węgla jest bezwonny i jest błyskawicznie wchłaniany przez organizm. Człowiek może stracić przytomność po kilku, kilkunastu minutach jego wchłaniania, nawet przy niedużym stężeniu.
- Powinny nas zaniepokoić zawroty głowy, osłabienie, nudności, zaburzenia widzenia. O ile to możliwe, powinnyśmy natychmiast opuścić pomieszczenie, w którym przebywamy i stanąć w przewiewnym miejscu – mówi przedstawiciel pogotowia ratunkowego.
Uczestnicy wiele razy powtarzali, że osoby, które korzystają z piecyków gazowych, powinny nabyć czujniki tlenku węgla. Tego typu urządzenia włączają się, kiedy jego stężenie jest niebezpieczne dla życia i zdrowia.
- Pomocne mogą być także zwierzęta. Niedawno we Wrocławiu życie młodej kobiety uratowały jej pies i kot, które narobiły takiego rumoru, kiedy zemdlała, że sąsiedzi zainteresowali się, czy nic złego nie dzieje się w jej mieszkaniu – mówi Ryszard Mazur.
wto